niedziela, 28 lipca 2013

Post nie-ceramiczny

Dziś post nie-ceramiczny. Ostatnio powstało trochę nie-ceramicznych rzeczy. Zainspirowały mnie dwa blogi: Pokój z kominkiem oraz  Susanna szyje. Ostatni raz szyłam w dzieciństwie ubranka dla lalek. Z tego co pamiętam dziwnym (?) trafem rzadko pasowały one na moje lalki. Może dlatego, że nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak wykrój...Po tak długiej przerwie, nie mając nadal pojęcia o wykrojach, bez maszyny do szycia (tak, tak...) zabrałam się za uszycie królika. Użyłam starego płótna jako materiału na nogi, ręce i tułów. Królika wypchałam ociepliną, a ubranko uszyłam z bawełny. Na koniec wyszyłam oczy i nos muliną. Mój królik ma też bandamkę w paski :)


Wykrój królika



Wykrój ubranka

niedziela, 21 lipca 2013

Magnesów c.d.

Dziś ciąg dalszy magnesów, bo jakoś ostatnio lubię robić małe rzeczy. Magnesy zrobione są z jasnej gliny szamotowej i szkliwione turkusem i czerwienią. A w produkcji już bożonarodzeniowe zawieszki serca na choinkę i mój pierwszy anioł, który cierpliwie czeka na wypał. Nie mogę się już doczekać, aż postawię go na półce i wypróbuję, bo będzie też pełnił funkcję lampionu :)



A to już moja orchidea, którą właściwie spisałam na straty, bo przez około 12 miesięcy nie zakwitła. Aż tu nagle pewnego dnia wypuściła dwa pędy z pączkami, a teraz wypuszcza trzeci. Czyli, czasem warto zaczekać :)



sobota, 13 lipca 2013

Kotkowe magnesy

Dziś trochę mniej poważnie. Przecież nie zawsze wszystko musi być na serio ;) Zrobiłam niedawno magnesy-kotki. Jeden to Zakochany kot, drugi to Piłkarski kot. Piłkarski kot ma ogon w barwach narodowych. 



A to już zdjęcie z mojej ostatniej wyprawy. Pogoda była cudna. Niestety urlop zbliża się ku końcowi, ale na szczęście lato jeszcze trwa :)



sobota, 6 lipca 2013

Pierniczkowa patera

Właśnie wróciłam z kilkudniowego wyjazdu nad jezioro. Pogoda dopisała, 3 dni nicnierobienia na pewno się przydały. Pierwszy raz od kilku lat (tak, wiem, że to strasznie brzmi) miałam czas aby usiąść i poczytać w spokoju książkę. Gdy byłam mała, książki pochłaniałam w strasznym tempie. Właściwie zawsze czekała następna w kolejce do przeczytania. Bywały dni, gdy nie wychodziłam z domu, bo czytałam książkę, która mnie wciągnęła. Później z braku czasu przestałam czytać. Ale mam nadzieję, że pourlopowy stan zbyt szybko nie minie, i znowu zacznę czytać.
A co w ceramice? Pracownia do której chodzę będzie w sierpniu nieczynna, więc kończę zaczęte prace.
W planie mam jeszcze anioła (może w poniedziałek) i zegar ceramiczny, oraz kolejne (drugie) zajęcia na kole garncarskim. A poniżej zdjęcie ostatnio zrobionej patery. Wykonałam ją z brązowej gliny szamotowej i użyłam moich ulubionych stempli. Tylko wzory po stemplach są wypełnione białym szkliwem, reszta patery jest nieposzkliwiona. Lubię taką surową glinę, zwłaszcza brązową. A gdyby ktoś zapragnął ciasteczek, takich jak na zdjęciu poniżej, podaję przepis:

350 g mąki razowej pszennej
50 g otrąb (ja użyłam pszennych)
180 g masła
130 g cukru
2 jaja
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki cukru waniliowego

do posypania: pestki dyni, sezam, orzechy, słonecznik (według uznania)

Z powyższych składników wyrabiamy ciasto. Na początku ma się wrażenie, że są zbyt suche i się nie połączą, ale wystarczy 10-15 min. i ciasto jest gotowe. Później wstawiamy je na 1 godz. do lodówki. Następnie wałkujemy, wycinamy ciasteczka (proszę się nie przerażać, bo trochę się rozpadają - to chyba sprawka mąki razowej), posypujemy orzechami, pestkami dyni (czyli tym co lubimy). Można posmarować je przed posypaniem białkiem jajka i troszkę przydusić ziarenka, by nie odpadały. Następnie pieczemy 20-25 min. w temp. 180 st. C. I gotowe :) Podane składniki wystarczają na ok. 50 sztuk ciasteczek.