poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Pomarańczowa patera

Cały poprzedni tydzień spędziłam w "galopie". Głównie dlatego, że obiecałam odwiedzić koleżankę w Poznaniu. Widujemy się rzadko, czasami raz, czasami dwa razy w roku. Od niepamiętnych czasów dajemy sobie gwiazdkowe i urodzinowe prezenty. A ponieważ widujemy się tak rzadko, zwykle przy takich spotkaniach następuje "kumulacja" gwiazdkowo-urodzinowych prezentów :) Przez lata naszej znajomości wyczerpałam już wszystkie pomysły na prezenty: ramki na zdjęcia, kosmetyki, apaszki, kubki, świece...W końcu postanowiłam zrobić coś własnego, co byłoby też praktyczne i pasowało do wystroju jej mieszkania. Po szybkiej wymianie sms-ów i informacji, że pomarańczowy jest "ok" zaczęłam robić paterę na owoce. Pierwsze zdjęcie to patera "przed" poszkliwieniem, drugie "po" poszkliwieniu. Zdjęcia nie są może porywające, ale również robione były w "galopie". Pozostało jeszcze przetransportować "cudo" do Poznania, co w przypadku PKP było nie lada wyzwaniem. Pomimo tego, że całą drogę (100 km) stałam (paterę umieściłam w torbie podróżnej...wiem...wiem, to było mądre) misja zakończyła się sukcesem :) Radość na twarzy koleżanki...bezcenne.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz