Święta minęły dość powolnie, bez pośpiechu, głównie na czytaniu książek. W końcu przeczytałam książkę, która pochłonęła mnie całkowicie, mianowicie "Grobowiec" Kate Mosse. To co mnie osobiście "wciągnęło", to styl, którym jest napisana. Oczywiście sama historia zawarta w tej książce, też jest porywająca. Nie mniej jednak, to pierwsza od lat książka, w przypadku której nie musiałam siebie przekonywać, że warto wytrwać do końca. Każda z prawie pięciuset stron tej książki była równie interesująca. Czekam teraz na listonosza, który podrzuci mi "Labirynt" napisany również przez tą autorkę.
***
Co do teraźniejszości, to dwie lawendowe misy powstały już kilka tygodni temu, ale dopiero teraz nadszedł czas na ich pokazanie :) Zrobione z jasnej, szamotowej gliny, wewnątrz poszkliwione lawendowym szkliwem. Fajnie wyglądają, gdy wsypie się do nich orzechy.
Przepiękna misa! Super wygląda to połączenie kolorów i ta "surowa" zewnętrzna faktura misy. Bardzo, bardzo gustowne i eleganckie.
OdpowiedzUsuńHej, hej :) Dawno Cię nie widziałam na moim blogu :) Mam nadzieję, że jak będzie lepsze światło, to obfotografuję jeszcze raz te michy i wstawię lepsze zdjęcia. A tak a propos, to niedawno kupiliśmy maszynę do szycia i nie zawaham się jej użyć :) Ale to już wkrótce.
OdpowiedzUsuńGosia
uUper, czekam zatem na krawieckie popisy :) A cóż to za maszyna jeśli można wiedzieć?
UsuńJest to Łucznik Zofia 2015. Dla mnie to czarna magia, ale umiem już coś prosto zszyć ;)
Usuń