niedziela, 26 sierpnia 2012

Przepis na świnkę

Tak tak, ta świnka nie posiada na dole otworu, przez który można wyjmować pieniądze. Dzięki temu oszczędności są "bezpieczne" i nie nadwyręży ich żaden nieprzewidziany zakup. Zrobiona została z kulki szarej gliny, w której został wydrążony kciukiem otwór. Później uformowana została kula pusta w środku. Następnie wycięłam nożem otwór na pieniądze. Jest dość szeroki, bo bałam się, że gdy glina się skurczy, to nie wejdą do niej większe monety. Później tylko oczka, doklejenie uszek i noska. Wypał, poszkliwienie, wypał. I oto jest:

niedziela, 19 sierpnia 2012

Lato w pełni

Jeszcze niedawno myślałam, że lato ma się ku końcowi. Zimne poranki i wieczory dawały o sobie coraz częściej znać. A tu niespodzianka. Lato w pełni. Wybrałam się w odwiedziny do małego miasteczka, do którego wyemigrowała moja przyjaciółka. Spodziewałam się pól rzepaku, który zawsze rósł przy drodze, a tu rzepaku brak. Za to zobaczyłam to:



Nie wiem dlaczego, ale po takich widokach przypomniałam sobie o zrobionej już dawno temu miseczce. Była formowana ręcznie, a na zewnątrz posypana gęsto kaszą gryczaną, która po wypaleniu utworzyła ciekawe, nieregularne zagłębienia. W środku została poszkliwiona złoto-brązowym szkliwem.



 

niedziela, 12 sierpnia 2012

Na ryby...

Weekend tradycyjnie miał być pracowity: pranie, prasowanie, sprzątanie...jednym słowem wszystko, na co w zabieganym tygodniu brakuje czasu. A że pogoda dopisała, szybko "ewakuowałam" się z domu nad najbliższy zbiornik wodny. Moja "druga połówka" łowiła ryby, a ja w tym czasie "ustrzeliłam" żabę.


Ryb ani na lekarstwo, poza jedną małą, szczupłą rybą, której gabaryty ocaliły życie :)
Poniżej zrobiona przeze mnie jakiś czas temu uśmiechnięta ryba-mydelniczka.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Pomarańczowa patera

Cały poprzedni tydzień spędziłam w "galopie". Głównie dlatego, że obiecałam odwiedzić koleżankę w Poznaniu. Widujemy się rzadko, czasami raz, czasami dwa razy w roku. Od niepamiętnych czasów dajemy sobie gwiazdkowe i urodzinowe prezenty. A ponieważ widujemy się tak rzadko, zwykle przy takich spotkaniach następuje "kumulacja" gwiazdkowo-urodzinowych prezentów :) Przez lata naszej znajomości wyczerpałam już wszystkie pomysły na prezenty: ramki na zdjęcia, kosmetyki, apaszki, kubki, świece...W końcu postanowiłam zrobić coś własnego, co byłoby też praktyczne i pasowało do wystroju jej mieszkania. Po szybkiej wymianie sms-ów i informacji, że pomarańczowy jest "ok" zaczęłam robić paterę na owoce. Pierwsze zdjęcie to patera "przed" poszkliwieniem, drugie "po" poszkliwieniu. Zdjęcia nie są może porywające, ale również robione były w "galopie". Pozostało jeszcze przetransportować "cudo" do Poznania, co w przypadku PKP było nie lada wyzwaniem. Pomimo tego, że całą drogę (100 km) stałam (paterę umieściłam w torbie podróżnej...wiem...wiem, to było mądre) misja zakończyła się sukcesem :) Radość na twarzy koleżanki...bezcenne.